Wszystko o grach komputerowych
środa, 19 grudnia 2012
wtorek, 18 grudnia 2012
Tablety rosną w siłę
Autorem artykułu jest Aneta M.
To niewielkie urządzenie do niedawna było synonimem wyższego statusu materialnego oraz technologicznego zaawansowania właściciela. Dziś, przy tak bogatej ofercie dostępne jest dla każdego. Mowa o tablecie - gadżecie, który podbił świat.
Jak wynika z danych popularnej internetowej porównywarki cen tylko w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zainteresowanie Polaków tym urządzeniem wzrosło dziesięciokrotnie.
Do niedawna tablet był nowinką technologiczną, a co za tym idzie każde takie urządzenie było drogie. Producenci sprzętu elektronicznego szybko dostrzegli potencjał w tych mobilnych urządzeniach. Stąd dziś możemy mówić o bardzo bogatej ofercie na rynku.
Dziś, potencjalny kupiec może wybierać między modnymi, choć droższymi iPadami czy Samsungami Galaxy oraz tabletami takich marek jak Manta, Lark czy Trak, których ceny rozpoczynają się już od 200 złotych. W ciągu ostatnich miesięcy liczba modeli dostępnych na polskim rynku wzrosła do kilkudziesięciu. A to przyniosło za sobą oczywistą zmianę - znaczące obniżenie cen.
Popularność rośnie
Ogromna liczba urządzeń oraz znaczące obniżenie cen przełożyły się na znaczny wzrost zainteresowania tabletami - dodaje Adaszewski. - Z naszych danych wynika, iż liczba osób zainteresowanych ich kupnem wzrosła dziesięciokrotnie tylko w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy!
Jak już wspomnieliśmy podstawowe, budżetowe modele można nabyć za niewiele ponad 200 złotych. Są to urządzenia marek znanych już na polskim rynku - Manta, Lark, Apollo czy Trak. Po drugiej stronie mamy urządzenia warte kilka tysięcy złotych. I wbrew pozorom nie są to jedynie modele spod znaku firmy Apple. Acer, Samsung czy Sony to marki znane z produkcji notebooków, które dostrzegły potencjał rynku tabletów.
Ciekawostką może być Trimble Yuma. To też tablet, ale już pierwszy rzut oka na jego cenę uświadamia nam, że nie jest to zwykły tablet - ponad 21 tysięcy złotych (tak, dwadzieścia jeden tysięcy złotych)! Trimble Yuma wytrzyma upadek z wysokości 122 cm, a jego pancerna obudowa spełnia wymogi norm wojskowych NATO. Wyposażenie bardziej przyda się geodetom czy ekstremalnym podróżnikom niż przeciętnemu Kowalskiemu, ale nadal jest to tablet!
Mądre zakupy
Kupując tablet musimy kierować się kilkoma względami. Oczywiście podstawą jest nasz budżet. Od określenia możliwości finansowych najczęścej rozpoczynamy poszukiwania, a pomóc w tym mogą nam porównywarki cen, które szybko zawężą poszukiwania do kwot interesujących nas najbardziej.
Większość budżetowych (czytaj: tanich) tabletów posiada bardzo przyzwoite wyposażenie. Z testów przeprowadzanych w mediach branżowych wynika, że nieznacznie odstają one wyposażeniem i jakością od markowych urządzeń kosztujących od 1500 złotych w górę.
Kupując takie urządzenie musimy być świadomi, że budżetowe tablety są dobrymi urządzeniami zarówno do pracy, jak i rozrywki - tłumaczy Adaszewski. - Warto przed podjęciem decyzji o zakupie porównać kilka urządzeń i wybrać najbardziej nam odpowiadające. - kończy.
---Przeglądając oferty sklepów internetowych za pomocą porównywarki cen Nokaut.pl możemy porównać nie tylko ceny, ale także parametry ponad 650 urządzeń. Dzięki temu zakupione urządzenie będzie nas cieszyć przez długi czas.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.plwtorek, 11 stycznia 2011
Rozwój internetu i jego przyszłość
Jeszcze kilka lat temu Internet był dobrem luksusowym - drogim dostępnym tylko dla nielicznych i tylko w największych aglomeracjach. Dzisiaj dobre połączenie z Internetem to już standard, a miejsc do których on nie dociera jest coraz mniej. Jak to się zaczęło i jaka czeka go przyszłość?
W Polsce przygoda z Internetem rozpoczęła się w latach 90, a jego początki do najłatwiejszych nie należały. Pierwsze połączenie na masową skalę zaproponowała TP S.A., wystarczyło zaopatrzyć się w specjalny modem, który po podłączeniu do telefonu otwierał nam bramę na całe świat. Niestety różnie to bywało z tą bramą – przeważnie nie udawało się nawiązać połączenia z powodu przeciążeń serwerów lub połączenia były co chwila zrywane. Początki były trudne, prędkości maksymalne osiągane przez modem to koło 5-6 Kb/s... i to nie zawsze udawało się je osiągnąć. Otwarcie większego zdjęcia czy obrazka zajmowało kilka minut, o ściganiu plików czy oglądaniu czegoś nikt jeszcze wtedy nie marzył. Połączenie takie miało też wiele innych wad - w momencie połączenia z Internetem nasza linia telefoniczna była zajęta co oznacza że nikt nie mógł się do nas dodzwonić, a same koszta surfowania były wysokie, ponieważ opłaty naliczało się impulsowo, tak jak za zwykłe połączenie telefoniczne. Dopiero kilka lat później w Polsce pojawiła się możliwość połączeń ISDN, poprawiając nieznacznie jakość usług.
Prawdziwy przełom w dostępie do Internetu nastąpił po wprowadzeniu usługi SDI (TP S.A.), każdy Kowalski marzył o stałym nielimitowanym połączeniu z Internetem, do czego przepustką było właśnie SDI. Opłaty wreszcie były stałe, nie zależne od czasu spędzonego w Internecie oraz linia telefoniczna nie była w końcu cały czas blokowana. Niestety bywało, że w kolejkach po taki modem od TP S.A. czekało się miesiącami. Prędkość wzrosła dwukrotnie w porównaniu do zwykłego modemu (ok. 12 kb/s). Nie miesiącami, a późniejsze awarie i przerwy w dostępie do Internetu, trwające nawet kilka dni były czymś normalnym.
Dopiero technologia łącz asymetrycznych DSL która pojawiła się na rynku parę lat temu wejście na rynek Neostrady oraz szybszy rozwój konkurencji spowodował przyśpieszenie i poprawę usług. Naglę z prędkości na poziomie 12 Kb/s mamy możliwość już ściągać czy pobierać pliki z prędkością 10Mbit/s, za te same pieniądze.
Wraz z rozwojem laptopów i komórek pojawiły się też pierwsze stałe połączenia z Internetem bezprzewodowo za pomocą sieci GSM. Niestety połączenia takie należą jeszcze do dosyć wolnych, drogich i ograniczanych zużyciem transferu.
Jak zatem będziemy się włączyć z Internetem za 5-10 lat? Już dzisiaj większość uczelni, dworców, ratuszy czy hoteli w obrębie swojej siedziby udostępnia za darmo bezprzewodowy dostęp radiowy do Internetu. Wiele firm udostępniających połączenia z Internetem tworzy na terenach miast wielkie darmowe hot spoty, z których może korzystać każdy. Czy za 10 lat za Internet będziemy musieli jeszcze płacić, a jeżeli tak to ile? Czy będą jeszcze miejsca gdzie będziemy odcięci od świata? A może pojawi się nowe medium, lepsze, szybsze i wygodniejsze od Internetu...
Więcej na ciekawostki!
Stopka
sobota, 8 stycznia 2011
Darmowe gry MMORPG, a dysponowanie czasem
Autorem artykułu jest Xaxupi
Gry komputerowe zabierają nam coraz więcej czasu. Czasami zapominamy już o realnych świecie, zagłębiając się w fantastyczny świat gier MMORPG, a kiedy już całkiem poświęcimy się grom RPG zaczynamy nawet zapominać o naszych obowiązkach, pracy itp...
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym ile czasu zabierają Wam darmowe MMORPG? Jak wiele godzin spędzacie przed monitorem komputera grając w swoją ulubioną grę? Czy nie jest to być może zbyt wiele? Czy nie zaczynacie odkładać pewnych spraw dla gry? Na pewno każdy racjonalnie myślący człowiek zastanawiał się, chociaż raz nad tym, czy nie przesadza z czasem spędzanym przed komputerem. Jednak czy ktoś z Was wyciągnął jakiekolwiek wnioski z tychże przemyśleń? A może ktoś zwracał Wam uwagę o to, że zbyt długo siedzicie przed komputerem? Uważam, że nie jeden raz słyszeliście to chociażby od znajomych.
Otóż gry MMO posiadają pewną charakterystyczną cechę, która nazywa się "czasochłonność" czy też potocznie "zabijacz czasu". Te gry z dnia na dzień, z godziny na godzinę zaczynają władać naszym czasem, a my bez żadnych skrupułów poddajemy się temu, zamiast ograniczyć czas przed komputerem, chociaż o parę godzin. Będzie to pomocne i dla naszego zdrowia, wzroku, a także znajdziemy czas na pracę, znajomych. Nauczymy się zarządzać swoim czasem. Otóż naszych znajomych, pracy i innych hobby... nic nam nie zastąpi... Gry natomiast w końcu się skończą lub znudzą. Gry nie zapewnią nam rozrywki, pieniędzy, ogólnego utrzymania, a co najważniejsze nie dadzą nam zdrowia - a wręcz przeciwnie.
Osobiście uważam, że każdy z nas powinien umieć gospodarować swoim czasem i posiadać umiejętność znajdywania czasu na wszystko, tzn. darmowe MMORG, znajomi, praca, obowiązki itp. Drodzy czytelnicy, pamiętajcie, nie zatraćcie się całkowicie w sztucznej rzeczywistości i gdy za oknem piękna pogoda - wyjdźcie, choć na pół godziny. Życzę powodzenia w gospodarowaniu Waszym czasem!
---Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
wtorek, 28 grudnia 2010
Dlaczego boimy się w to grać?
Dla wielu graczy to seria "Resident Evil" zapoczątkowała rozwój najbardziej ciekawych i zarazem przerażających gier horrorów.
Wydana w 1996 roku na konsolę Playstation wyniosła ten gatunek na szczyt, który od tamtej pory nie notuje spadku zainteresowania. Dobre gry tego typu pojawiły się i nadal pojawiają na rynku w kolejnych odsłonach. Można tu mówić głównie o dwóch legendarnych pozycjach: "Resident Evil" i "Silent Hill". Jednak gry horrory to znacznie więcej wspaniałych pozycji, nadających charakter temu gatunkowi.
Co takiego strasznego jest w grze?
Jedną z głównych cech charakterystycznych w gatunku gier horrorów, która odróżnia je od innych, jest napięcie, jakie gracz odczuwa niemal przez cały czas, prężąc się w fotelu przed monitorem. Pomimo tego, że gry te potrafią być wysoce interaktywne, to główną uwagę przy ich tworzeniu zwraca się na niesamowitą atmosferę. Tajemnicze pomieszczenia, dziwne postacie, niezrozumiałe zjawiska, odgłosy wydobywające się znikąd tworzą całą straszną "otoczkę" gier. Do tego jeszcze stałe poczucie zagrożenia spowodowane możliwością pojawienia się niebezpieczeństwa z każdej strony i w każdym najmniej spodziewanym momencie. Kolejny ważny i charakterystyczny element: izolacja. Większość gier tego gatunku przedstawiają bohatera uwięzionego w pustym domu lub opuszczonym mieście. Lokacje są często nawiedzone lub opanowane przez potwory, zombie lub nadnaturalnych wrogów. Jedynym celem nadrzędnym jest zwykle ucieczka z określonego miejsca, w jakim znalazł się bohater. W niektórych grach poszukuje się jeszcze innych żywych lub nierzadko martwych ocalałych. Rozwiązywanie zagadek odgrywa dużą rolę w osiąganiu postępów w rozgrywce. Przeważnie kładzie się na to większy nacisk niż na walkę.
Narodziny strachu
Początek horrorów rozgrywanych w wirtualnym komputerowym świecie głównie kojarzy się z grami "Silent Hill" oraz "Resident Evil", jednak historia gatunku sięga do klasyków jak "Nightmare Creatures" i "Splatter House". Wspomnieć należy także o grze RPG dla Nintendo Famicon "Sweet Home" oraz o "System Shock" - RPG z perspektywy pierwszej osoby (FPP) na PC. Gry takie jak "Doom" czy "Quake" zawierają pewne elementy gatunku ale przeważający nacisk położono tu na walkę. Wspomniany wcześniej "Sweet Home" jest uważany za pierwszy horror z elementami ucieczki. Wyprodukowany przez Capcom dla Nintendo w 1989 roku, przedstawiał przygody pięciu ludzi uwięzionych w opuszczonym dworku oszalałego jegomościa o nazwisku Mamiya Ichirou. Kiedyś był sławnym malarzem. Bohaterowie, grupa pięciu osób, udała się do jego posiadłości w celu sfotografowania jego prac. Wkrótce odkryli, że dworek jest nawiedzany przez ducha artysty oraz duchy innych dawnych bywalców. Musieli znaleźć drogę do wyjścia zanim mogło być za późno. Shinji Mikami, producent i reżyser wielu tytułów serii "Resident Evil", powiedział w wywiadzie, że "Sweet Home" była główną inspiracją dla powstania "Resident Evil".
Podsumowanie
Pomimo tego, że gry horrory z elementami ucieczki różnią się znacznie od innych gatunków, to ich popularnośći nie maleje. Atmosfera grozy i ciągłego zagrożenia najczęściej znacznie bardziej wpływa na emocje niż filmy tego samego gatunku. Wielu graczy poszukuje w nich silnych doznań i uczucia strachu, jakich nie dadzą im inne gry.
Stopka
Artykuł wspiera serwis z dobrymi grami online.
Splinter Cell Conviction - recenzja gry
Autorem artykułu jest pikej
Zwlekałem odrobinę z zakupem Splinter Cell: Conviction z uwagi na jej wysoką cenę i fakt, że nie miałem jeszcze przyjemności spotkać Sama Fishera w poprzednich odcinkach. Moje obawy były zupełnie nieuzasadnione - Conviction jest samodzielnym tytułem i to bardzo wciągającym.
Jeżeli lubisz gry akcji, masz nerwy ze stali i jesteś typem drapieżnika, to ta gra jest z pewnością dla Ciebie.
Fabuła
Z tego co zdążyłem wywnioskować, to fabuła Splinter Cell: Conviction nawiązuje bezpośrednio do poprzedniej części serii, Double Agent. Rozpoczęcie gry przypomina początek jakiegoś dobrego sensacyjnego filmu. Zrelaksowany, popijający kawkę w restauracji na Malcie Sam Fisher otrzymuje wiadomość od znanej z poprzedniego odcinka Anny "Grim" Grímsdóttir, że w jego kierunku zmierza uzbrojona po zęby grupa zamachowców. Nie chcąc rozstawać się z życiem, błyskawicznie daje nura w najbliższą ciemną uliczkę i znika bez śladu. Gdy Anna w dalszej części rozmowy informuje Sama, że jego ukochana córka Sarah jednak żyje, Fisher się wkurza, polujący na niego stają się zwierzyną a akcja nabiera jeszcze większego tempa. Główny bohater staje się w ten sposób zakładnikiem Third Echelon - chcąc dotrzeć do córki nie ma innego wyjścia jak podjąć współpracę.
Nie chcąc spojlerować za bardzo napiszę jedynie, że cała intryga została dobrze napisana i do końca trzyma w napięciu. Osoby, które nie grały w poprzednie części Splinter Cell i nie są dobrze zorientowane w temacie, mogą liczyć w trakcie gry na małe podpowiedzi - grając obserwujemy na ścianach od czasu do czasu jakby reminiscencje, projekcje sytuacji z poprzednich odcinków. Ciekawie rozwiązano również info o aktualnej misji - jej przypomnienie nie pojawia się w formie jakiegoś odrębnego menu, ale zostaje udostępnione jako napisy wyświetlane na przedmiotach i ścianach w samej gameplay (patrz obrazek poniżej).
Prezentacja
Splinter Cell: Conviction wygląda bardzo dobrze, zastosowano sporo nowych technik powodujących, że gra się z wielką przyjemnością. W grze jest kilkanaście poziomów i poprzetykane są one quicktime eventami pomagającymi w płynnym przechodzeniu do kolejnych scen. Gra wydaje się być dopięta na ostatni guzik, nie ma tam nic przypadkowego, fizyka działa bez zarzutu, można grać bardzo precyzyjnie, słowem „wszystko działa jak należy".
Rozgrywkę prowadzimy z perspektywy trzeciej osoby z kamerą nad ramieniem Sama. Możemy posługiwać się nią z dużą swobodą i dzięki temu mamy spore pole widzenia. Do miejsc niedostępnych możemy dotrzeć korzystając z kilku gadżetów, np. włożenie pod drzwi lusterka umożliwia sprawdzenie co się za nimi kryje. Jest mnóstwo ciekawych ujęć, jak na przykład zoomowanie kamery podczas celowania oraz w czasie tzn. „Mark & Execute", o którym za chwilę.
Jedną z najświetniejszych rzeczy w Splinter Cell: Conviction jest niezwykle prosty i intuicyjny system ostrzeżeń. W grze nie znajdziemy żadnych czujników dających nam znać o zagrożeniu czy wizualizacji tego, co widzą nasi przeciwnicy. Jeżeli Fisher pozostaje w ukryciu i jest niewidoczny, kolory w grze są czarno białe, natomiast jego ujawnienie się czy zauważenie jest sygnalizowanie powrotem innych kolorów (aż dziw bierze, że znalezienie tego patentu zajęło twórcom gier kilkadziesiąt lat).
Równie dobrze zaprojektowano tutorial samej gry. Nie jest to nużąca czynność odbywająca się gdzieś na zewnątrz samej gry, w Splinter Cell gramy i uczymy się jednocześnie poznając dostępne opcje w konkretnej sytuacji.
Sfera audio jest bez zarzutu, wszelkie dźwięki i głosy postaci są na najwyższym poziomie. Na uwagę zasługuje genialny głos Sama, zwłaszcza w quick eventach i scenach przesłuchań. Ciarki czasami przechodzą po plecach ale bywają też momenty humorystycze, gdy np. Fisher wyrzucając kogoś przez okno poddaje w wątpliwość jego umiejętności latania.
Jedynymi rzeczami, do których mogę się przyczepić są: możliwość strzelania "poprzez przedmioty" oraz zbyt ograniczona ilość kwestii wypowiadanych przez naszych przeciwników. Siedzimy sobie np. przyczajeni za jakąś skrzynią i strzelając obserwujemy, że pociski przelatują przez nią jakby w ogóle jej nie było. Sprawa druga - chociaż dźwiękowcy spisali się na medal to byli chyba cholernie leniwi bo nagrali zaledwie kilka kwestii wypowiadanych przez nieprzyjaciół Sama. Kwestie te często się powtarzają i gdy w ciągu kilku minut słyszymy po raz kolejny "Fisher ty palancie! Załatwimy cię, wiemy, że tam jesteś" powoli krew nas zalewa (choć jesteśmy cali i zdrowi ;)
A, jeszcze jeden graficzny babol - leżące na progu ciało nie przeszkadza w swobodnym zamykaniu i otwieraniu się drzwi.
splinter cell: conviction recenzja gry
Gameplay
Wiemy już, że gra ma interesującą fabułę i została przyzwoicie wykonana ale dopiero w gameplay zaczyna się ostra jazda.
Fisher w grze nie jest zwykłym agentem, przypomina raczej jakiegoś wysportowanego Ninja, który wspina się, skacze, chowa i uderza z szybkością błyskawicy. To gość, który łamie kręgosłupy niczym patyczki po lodach i w ciągu kilku minut bez zająknięcia eliminuje dwudziestu uzbrojonych facetów.
To co najbardziej podoba mi się w Splinter Cell: Conviction to duża swoboda prowadzenia rozgrywki i możliwość grania we własnym stylu. No może bez przesady: rozwiązania czysto siłowe niczym z Modern Warfare na niewiele się zdadzą i będziemy musieli w nieskończoność powtarzać kolejne fragmenty gry. Rozpoczynając zabawę popełniałem właśnie ten błąd: jak w zwyczajnym FPS widząc kilkunastu wrogów ochoczo otwierałem ogień i po kilku sekundach już leżałem w kałuży krwi. A wystarczyło włączyć alarm w pobliskim samochodzie, zainteresować tym strażników i przejść niezauważonym przez nikogo. W Splinter Cell trzeba myśleć i kombinować co zrobić i niejednokrotnie brak jakiegokolwiek działania jest najlepszym rozwiązaniem. Każdy z 10 etapów jest więc pewnego rodzaju łamigłówką - musimy zrealizować jakiś cel ale jak tego dokonamy zależy wyłącznie od nas. Gra w tym sensie nie jest liniowa - możemy wytrzebić wszystkich co do nogi, albo nikogo nawet nie drasnąć, it's up to you! Poszczególne lokacje wyposażone są w różne elementy mogące pomóc w osiągnięciu celu. Są tam więc okna, które można otworzyć by schować się na zewnątrz budynku, różne rury i rynny po których możemy się wspinać czy wyłomy w podłodze, w których możemy przycupnąć i czekać na nadarzającą się okazję.
Główny bohater w grze może korzystać z całego arsenału umiejętności - jest świetny w walce wręcz a zabicie jednej osoby jest premiowane wspomnianym Mark & Execute. Po udanym bezpośrednim starciu, w trakcie którego przeciwnikowi gruchoczemy kości, wystarczy zaznaczyć kolejnych ludzi do odstrzału i wcisnąć guzik - proste! Fisher automatycznie załatwi resztę, precyzyjnie celując w środek czoła i pociągając za spust. To świetna opcja, motywująca do podchodzenia wroga i cichego rozprawiania się z nim. Obok walki wręcz, grając mamy do wyboru kilkanaście rodzajów broni (część staje się dostępna w dalszej części gry) i garść gadżetów (np. granaty oszałamiające).
Grając pamiętajmy, że ciemność jest naszym największym sprzymierzeńcem: możemy strzelać do wszelkiego rodzaju źródeł światła albo zwyczajne je gasić zwiększając tym samym nasze szanse. Poruszając się powinniśmy uważać na różne przedmioty ponieważ ich potrącenie powoduje hałas i wzbudza niepotrzebne zainteresowanie. Trochę brakowało mi opcji ukrywania ciał zabitych wrogów (podobno dostępnej w poprzednich częściach) i ataku nożem. W Conviction pozbawiając kogoś życia możemy być pewni, że za chwilę ten fakt zostanie zauważony i wywoła alarm.
Odkrycie przez przeciwników zwłok towarzysza, potrącenie przedmiotu czy inne błędy popełniane przez Sama nie oznaczają jeszcze tragedii, właściwie dopiero wtedy gra zyskuje na dynamice. W podejrzanym miejscu pojawia się grupa przeciwników i rozpoczyna poszukiwania. Ostatnia znana pozycja Sama jest wizualizowana w postaci białego zarysu postaci i właśnie tam udadzą się tropiący go zabójcy. Tymczasem Fishera już tam dawno nie ma, schował się pod podłogą albo zawisł na gzymsie by uderzyć po chwili jeszcze skuteczniej. Trzeba przyznać, że AI naszych adwersarzy stoi na wysokim poziomie - gdy tylko zauważą coś podejrzanego wszczynają alarm i krzycząc „Fisher, ty dupku, i tak cię znajdziemy!" starają się go inteligentnie namierzyć.
Słowem gra w Splinter Cell: Conviction przypomina trochę zabawę w kotka i myszkę: Sam eliminuje kilku kolesi, popełnia błąd, wszczyna alarm, znika, eliminuje i tak w kółko. Single player wystarcza na około 7-9 godzin gry ale Conviction ma również dodatkową część co-op, która przedłuża rozgrywkę o kolejnych kilka godzin. Dodatkowo grając w multiplayera (mini trzeba powiedzieć bo tylko dla dwóch graczy) uzyskujemy jeszcze kilka odpowiedzi na pytania postawione w całej grze, także zachęcam wszystkich do przejścia obu części.
Werdykt
Splinter Cell: Conviction przeszła niemal niezauważenie gdzieś pomiędzy większymi tytułami jak GoW3 i Red Dead Redemption. Wydaje mi się, że gra zasługuje na większe zainteresowanie: fabuła i prezentacja są dobre a sama gameplay znakomita. Nowymi i miłymi akcentami w grze jest system ostrzeżeń, Mark & Execute, Last Known Position, tutoriale i reminiscencję wcześniejszych odcinków. Chociaż zabrakło umiejętność chowania ciał i walki wręcz z użyciem noża to i tak rozgrywka jest bardzo dobra. Jeżeli lubicie sensacyjne gierki akcji to kupując Conviction z pewnością nie będziecie rozczarowani. Szczerze w każdym razie polecam.
Oryginał artykułu znajduje się na portalu społecznościowym o grach Gameo
---Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Kupujemy gry w sklepie internetowym
Autorem artykułu jest Adrian Korczak
Poradnik pomocny przy wyborze sklepu internetowego z grami, w którym chcielibyśmy zrobić zakupy.
„Sklep z grami” to fraza znane każdemu graczowi. Sklep z grami jest tym, czego każdy gracz potrzebuje – skarbnicą najnowszych hitów z każdego gatunku gier. Może to być sklep z grami komputerowymi, planszowymi, karcianymi… do wyboru, do koloru, wszystko zależy od tego, jakie kto ma zainteresowania; w każdym razie sklep z grami jest pojęciem względnym dla każdego indywidualnego gracza.
W Internecie istnieje wiele witryn prowadzących sklep z grami, ale jak wybrać najlepszy sklep internetowy z grami? Umożliwi nam to kilka kryteriów i prosta sztuczka z wtyczką do przeglądarki.
Pierwszy warunek, jaki powinien spełniać dobry sklep z grami, to przejrzystość i bogactwo oferty produktów. Sklep z grami powinien mieć gry odpowiednio posortowane i ułożone gatunkami bądź alfabetycznie, albo nawet w obu kombinacjach jednocześnie. To znacznie ułatwia klientowi nawigowanie przez sklep z grami i pozwala szybko znaleźć interesujące gracza tytuły.
Drugi warunek to obecność dobrych gier. Dobry sklep z grami sprzedaje przez wszystkim nowe tytuły wydawnicze, ale również sklep z grami powinien mieć w ofercie dobre, sprawdzone tytuły, które zrzeszają dużą liczbę graczy. Sklep z grami, który w ofercie ma praktycznie same tanie, ledwo znane tytuły, lepiej omijać szerokim łukiem.
Kolejna sprawa to tzw. newslettery, czyli e-maile informujące gracza, co sklep z grami wprowadza do oferty. Podczas rejestracji w serwisie użytkownik powinien mieć opcję wyboru otrzymywania newsletterów wysyłanych przez sklep z grami, dzięki czemu będzie mógł śledzić, co sklep z grami wprowadza bez potrzeby wchodzenia na stronę, na której mieści się sklep z grami i czasochłonnego nawigowanie przez sklep z grami. Jest to przydatna funkcja, która sprawia, że sklep z grami staje się bardziej przyjazny dla klienta.
Dobry sklep z grami powinien co jakiś czas wprowadzać promocje dotyczące sprzedaży gier, na przykład obniżki tytułów wypuszczonych na rynek jakiś czas temu lub superobniżkę na tytuły o dłuższym stażu, ale które sklep z grami zalicza do najchętniej kupowanych przez graczy.
Ostatnie kryterium to formy płatności oraz rodzaje i koszta wysyłki. Warto je porównać bardzo dokładnie, bowiem to, że sklep z grami ma najtańszą przesyłkę to nie znaczy wcale że jest to dobry sklep z grami. Czasem warto się zdecydować na przesyłkę droższą, ale mieć pewność, że sklep z grami wykona nasze zamówienie.
W Internecie coraz częściej można naciąć się na sklep z grami będący jedynie przykrywką oszustów. W zlokalizowaniu nam nieuczciwej witryny prowadzącej sklep z grami pomoże nam wtyczka do przeglądarki internetowej Site Advisor. Wystarczy ją ściągnąć, zainstalować i przebadać nią dany sklep z grami, aby sprawdzić datę, od kiedy dany sklep z grami istnieje w sieci. Jeśli sklep z grami umieszczony jest w sieci od niedawna, to albo jest to nowy sklep z grami, albo pułapka oszustów. Warto wtedy przebadać dokładnie dany sklep z grami, aby wydać ostateczny werdykt.
Te kryteria pozwalają graczowi określić, który sklep z grami jest najlepszy, a który to oszustwo. Najlepszy sklep z grami to taki, który spełnia powyższe warunki.
---
Poradnik kupowania gier przez internet.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl